Welcome
Moje hobby: Dzieje Krzeska Królowa Niwa,obyczaje ludowe,historia szkół do których uczęszczałem,fotografia, stare zdjęcia, fotofora, antyki, motoryzacja-stare samochody, drzewo genealogiczne, zwiedzanie nowych nieznanych (ciekawych) miejsc, poznawanie kultur... Strona poświęcona jest Dziejom Krzeska Królowa Niwa- okolic i regionu, historii rodów po mieczu i kądzieli. Praca nad stroną trwa. Będę wdzięczny za wszelkie uwagi. Moja poczta: ajan@tlen.pl. "Każdy z nas śmiertelników podąża drogą życia. To w jaki sposób przez tą drogę przejdziemy, jak skorzystamy z danych nam darów, zależy od nas, od naszego postępowania, uczynków. Zastrzeżenie prawne.Prawa autorskie oraz inne prawa własności intelektualnej do wszystkich treści, fotografii zamieszczonych i zawartych na niniejszej stronie internetowej stanowi zbiór Jana Aleksandrowicza i mogą być wykorzystywane wyłącznie za jego zgodą.Kopiowanie udostępnianych w tym miejscu treści możliwe jest jedynie do użytku osobistego.Podstawa prawna: Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U. z 2006 r. Nr 90, poz. 631 z póĽn. zm.).
- 07 Apr 2021
- Uncategorized
- 274 Reads
- 0 Comments

Na foto Zbigniew Grzesiak,Jerzy Binduła i Andrzej Żuk.
- 10 Nov 2020
- Uncategorized
- 471 Reads
- 0 Comments
- 14 Sep 2019
- Uncategorized
- 989 Reads
- 0 Comments
- 21 Jul 2019
- Uncategorized
- 877 Reads
- 0 Comments
BIAŁY KRZYŻ "Niedaleko mojej wsi przy drodze Izdebki-Błażeje do Ostój pod lasem zwanym „Choina” stoi samotny betonowy krzyż, krzyż ten jak wiele innych na Podlasiu wydawało by się, że strzeże skrzyżowania dróg przed ,,złym”. Krzyż ten jest jednak świadkiem tragicznej historii tego regionu. Historia ta początek swój bierze podczas jednej z wojen których fronty przetaczały się niejednokrotnie przez tą okolicę. Pomimo tego, że nie miały tu miejsca duże bitwy wojna pozostawiła tu swoje ślady. Jednym z nich był niewybuch moĽdzierza znaleziony przez młodych chłopaków. Znaleziska takie dość popularne w czasach powojennych stanowiły wielką atrakcję dla wiejskich chłopaków, wieść o znalezisku niewybuchu „moĽdzierza” szybko rozniosła się pośród uczniów szkoły podstawowej w Izdebkach-Kosnach. Ciekawość kilku starszych chłopaków byli to koledzy z jednej klasy, Alfred Krasuski, Edmund Borkowski, Janusz Wysokiński, Zenon Zbieć, Alfred Chromiński i szósta osoba niewiadoma, wszyscy koledzy mieli po 13 lat, spowodowała, że postanowili rozebrać pocisk, umówili się że zrobią to po zakończeniu roku szkolnego. 16.06.1955r chłopcy wydobyli pocisk z ukrycia i poszli z nim na łąkę pod lasem ( niedaleko rzeczki Liwiec). Nieumiejętnie i bezskutecznie próbowali rozebrać pocisk, zajęcie chłopaków zainteresowało chłopa pasącego nie opodal owce, gdy pokazali mu swoją „zabawkę” chłop, który przeżył już wojnę i miał podstawową wiedzę o takich wybuchach poradził im „ chłopaki odkręcicie korek od czubka tam będzie szkiełko w które trzeba puknąć, tylko poczekajcie jak ja owce zabiorę” według mieszkańców chwilę póĽniej okolicą wstrząsnęła eksplozja zszokowani ludzie przybiegli w miejsce wybuchu. Ludzie, którzy dotarli na miejsce wybuchu ujrzeli przerażający widok porozrywanych ciał przez bombę młodych chłopców, dwóch z nich dawało oznaki życia, dlatego też zorganizowano szybki jak na owe czasy transport do najbliższego szpitala, jednak nie udało ich się uratować i chłopcy zmarli. Wszystkie ofiary tej tragedii zostały pochowane na tutejszym cmentarzu w Krzesku. Ich zbiorowa mogiła jest dziś dla nas namacalnym dowodem okrucieństw czasów wojny jak też cierpienia ludzi również po jej zakończeniu. Bardzo negatywną postacią w tej historii okazał się jedyny człowiek, który mógł zapobiec tej tragedii. Spotkany na łące chłop swoją radą skazał sześciu trzynastolatków na pewną śmierć. Dzisiaj niewielu już pamięta o tej tragedii. Samotny biały krzyż pamiątka tych wydarzeń nie posiada nawet żadnych napisów. Dziś obok krzyża przebiega asfaltowa droga. Przejeżdżający nią ludzie nie dowiedzą się o tragicznej historii tego miejsca. Do dnia dzisiejszego można jeszcze znaleĽć w ziemi takie „pamiątki” po wojnie. Niech ta historia będzie przestrogą dla potencjalnych znalazców,niech wiedzą że takie znalezisko należy niezwłocznie zgłosić odpowiednim służbom. Do dzisiaj pod ziemią można znaleĽć wojenne pamiątki. DANIEL ZBIEĆ KL. VII Szkoła Podstawowa, Izdebki-Kosny".
- 11 Mar 2019
- Uncategorized
- 821 Reads
- 0 Comments
Naprawdę zdumiewające jest zdać sobie sprawę, że można było kiedyś, dawno bo dawno, spędzić całe życie w jednym miejscu. Co temu miejscu do stolic? Co temu miejscu do małych nawet miast? Jedna wiejska droga, prosta jak droga światła w pustce, dwukilometrowa smużka wśród pól, a po obu jej stronach zabudowania. Tylko tyle. Na jej przejście wystarcza półgodzinny spacer, poczynając od styku z traktem Brzeskim, a kończąc nagle w polu, w kępie drzew. Miejsce to nazywa się przepięknie, to jedyny w swoim rodzaju eponim "Krzesk- Królowa Niwa". Napisał Krzysztof Pawlak - rocznik 56', Siedlczanin z urodzenia, Pawlak z pochodzenia, Prochenka z drugiej puli genów; absolwent siedleckiego liceum Prusem zwanego, studiował na UW i ukończył Wydział Psychologii, magister i niedoszły do skutku doktor, w latach 1988-1994 asystent w Katedrze Psychologii Klinicznej UW, wykładowca zagadnień związanych z psychoanalizą i psychoterapią. Po roku 1994 prowadzi tylko praktykę prywatną jako psychoanalityk. Członek założyciel Polskiego Towarzystwa Rozwoju Psychoanalizy, od roku 1987 związany profesjonalnie z psychoanalizą francuską; od roku 1988 animator ruchu lacanowskiego w Polsce, nazywany przez przyjaciół, jak i nieprzyjaciół, pionierem tego odłamu psychoanalizy. Jest autorem psychoanalitycznego bloga. Od roku 1982 amatorsko studiujący zagadnienia genealogii. Już prawie 30 lat żonaty, ojciec trojga dorosłych dzieci, z których nie sposób jest nie być dumnym. Krzysztof Pawlak, syn Mariana, syna Jana, syna Antoniego, syna Adama,syna Kazimierza, syna Adama, prawdopodobnie syna Szymona.
Kod do strony Krzeska
Polecam strony www.
Polinów - dawny folwark królewski miasta Łosice ( Kobylińscy z Łosic są spokrewnieni z rodziną Drelowców i Starzyńskich z Krzeska Królowa Niwa).Jest to serwis regionalno-historyczno-rodzinny, prezentujący królewski majątek Polinów (znany dawniej jako "Dobra ziemskie Konarzewszczyzna i Skolimowszczyzna" (Konarzewszczyzna-Skolimów) lub "Folwark miasta Łosice") oraz burzliwe dzieje jego mieszkańców.
Polecam stronę Andrzeja Boczka z Dziewul: http://dziewule.pl/ (Rodzina Pawlaków z Dziewul ma korzenie z Krzesku Królowa Niwa). Wieś Dziewule leży w połowie linii kolejowej łączącej Siedlce z Łukowem. Obszar ten od najdawniejszych czasów stanowił północną część historycznej ziemi łukowskiej. Na terenie wsi oraz w jej najbliższej okolicy nie przeprowadzano badań archeologicznych, dlatego trudno jest cokolwiek powiedzieć na temat pradziejów tego rejonu.
Stowarzyszenie Krusznia Suwalszczyzna jest to bardzo przyjazny link i zarazem ciekawy Biuletyn Bandy Krusznia, którego członkiem jest osoba wywodząca się z rodziny Cisaków z Krzeska Królowa Niwa.
- 11 Mar 2019
- Uncategorized
- 586 Reads
- 0 Comments
Koło Młodzieży Wiejskiej „Wici” w Krzesku Królowa Niwa zostało założone w 1907 roku i rozwiązane w 1948 roku. „Związek Młodzieży Wiejskiej „Wici” w Polsce przestał istnieć w 1848 roku a z nim dotychczasowe Wiciowe Koło w Krzesku. Tak nakazano. Jest to rok 1948-my…”. Celem jego istnienia i pracy, było zadaniem odciągnięcia młodzieży od” psich figlów” i marnotrawienia czasu i młodzieńczej energii, a ukazanie jej celów wzniosłych jakie pasowałyby ludziom kulturalnym i szlachetnym, Powołane było do życia w1907 roku, a wykończono je w 1948 roku. Żyło więc 41 lat. W okresie 1927 do 1948 działalność koła przejawiała się szczególnie w urządzaniu występów teatralnych, obchodów narodowych, ludowych i innych okolicznościowych, zabaw z tańcami, śpiewami i grami. Solidne urządzanie i przeprowadzanie konkursów rolniczych, hodowlanych, przyozdabiania mieszkań i obejścia, brano też licznie udział w różnych zjazdach, pokazach , zawodach, corocznych dożynkach w Krzesku, zaprzyjaĽnionych wsiach a także w dożynkach powiatowych w Siedlcach….- pisze Aleksander Pasiak (1887-1968) z Krzeska w swojej kronice.
- 28 Oct 2018
- Uncategorized
- 689 Reads
- 0 Comments
Na fotografiach rodzice Wacława Anna i Paweł Krasuscy z dziećmi, Marian Krasuski zam. w Zawadach k.Łosicach, rodzina Sobiczewskich i dawne lata w Sobiczach. Kliknij Czytaj więcej.
- 18 Apr 2018
- Uncategorized
- 747 Reads
- 0 Comments

Niewiele jest w Polsce tak ciekawych miejsc, jakie można znaleĽć w bliskim sąsiedztwie wsi Krzesk Królowa Niwa (w gminie Zbuczyn). Mowa tu o średniowiecznym grodzisku, które funkcjonowało w VII-VIII wieku naszej ery. Dotarcie do tego miejsca nie nastręczy nikomu żadnych trudności, bowiem leży ono bezpośrednio przy Trakcie Brzeskim po zachodniej stronie Krzeska. Grodzisko to zostało przecięte w trakcie budowy Szosy Brzeskiej w latach 1818-1823. Południowa jego część została całkowicie zniszczona i zniwelowana, pozostał jedynie ślad zarysu. Miejsce to jest w miarę dobrze zachowane, choć zadrzewione. W okresie wczesnej wiosny, gdy porastające drzewa pozbawione są zielonej szaty, można zobaczyć pełne ukształtowanie terenu. Widać wyraĽnie podwójne obwałowanie i fosę pomiędzy nimi, a wewnątrz okręgu rozległy majdan. Nie wszyscy rdzenni mieszkańcy Krzeska wiedzą o tym zabytku archeologiczno-historycznym, a tym bardziej ludzie z okolicznych wsi.
- 12 Mar 2018
- Uncategorized
- 876 Reads
- 0 Comments

Stanisław Orzełowski o sobie: Urodziłem się w 1942 roku we wsi Zdany, gdzie moi rodzice mieszkali okresowo przez dziewięć lat. Jesienią 1945 roku przesiedliliśmy się do wsi Plewki i tu spędziłem całe swoje dziecinne i młodzieńcze lata. W 1949 roku rozpocząłem naukę w Szkole Podstawowej w Tchórzewie, którą ukończyłem w 1956 roku. Po jej ukończeniu zatrzymany zostałem w domu rodzinnym na dwa lata do pomocy mamie, bowiem w 1956 roku tata był umierający. Zatrzymali mnie też dlatego, bo starszego brata Tadeusza mieli zabrać do wojska. Mama zatrzymując mnie, zabiegała jednocześnie i skutecznie o odroczenie służby wojskowej dla Tadeusza, który z urzędu przewidziany był na gospodarza. Na moje pytanie, co ze mną będzie póĽniej, odpowiedziała tak:- „może oddamy cię do terminu na kowala lub stolarza”. Tak minęły dwa lata, po których za namową kolegów potajemnie przed rodzicami wysłałem podanie do szkoły górniczej w Katowicach i zostałem przyjęty bez egzaminu.
Jako 15-letni chłopak, we wrześniu 1958 roku wyjechałem w nieznany, daleki świat do Katowic. Drogę przetarli mi koledzy z mojej wsi: Zygmunt Chromiński syn Jana i Stanisław Wacławek, którzy wyjechali tam do szkoły górniczej rok wcześniej. To Zygmunt Chromiński pomógł mi napisać podanie do dyrekcji szkoły, w którym prosiłem, aby przyjęto mnie bez egzaminu. Tak rozpoczęła się moja przygoda z górnictwem. Wszystko, co zobaczyłem po drodze i w Katowicach, było mi nieznane, tajemnicze. Była to moja pierwsza podróż, nigdy wcześniej nie jechałem pociągiem. Zresztą w ogóle zbytnio się od rodzinnej wsi nie oddalałem, może ze trzy razy byłem w Siedlcach. Świat, który zobaczyłem, był dla mnie, wiejskiego chłopca, tak kolorowy, tak wielki, że długo nie umiałem się z tym oswoić. Tęsknota za domem rodzinnym, za rodzicami i rodzeństwem była tak wielka, że listy otrzymywane od mamy (mama pisała listy) czytałem po wiele razy, znając niektóre z nich na pamięć. Moja determinacja, aby wyrwać się z domu i zaistnieć samodzielnie była tak duża, że nie wystraszyłem się kopalni, w odróżnieniu od kilku moich kolegów, którzy razem ze mną rozpoczynali naukę i po kilku miesiącach rzucili szkołę. Ja wytrzymałem, ale tęsknota była dla mnie największym problemem w pierwszym roku pobytu w internacie. Powoli nasiąkałem atmosferą Śląska, coraz bardziej podobało mi się to miasto, pięknie iluminowane kolorowymi neonami, cieszyłem oczy secesyjną architekturą.
- 07 Mar 2018
- Uncategorized
- 1307 Reads
- 0 Comments
Cudze chwalicie...28 lutego 2018 r. Z wizytą w zaścianku
Nieprzypadkowo określenie to znalazło się w podtytule książki Mieczysława Kalickiego. Opisując dzieje zaścianku szlacheckiego Wysokiny, autor wspomina bliskie sercu miejsca i zasłużonych dla regionu ludzi. Dla mieszkańców gminy Zbuczyn opracowanie może okazać się cennym zbiorem wiadomości o przeszłości ich małej ojczyzny. W przedmowie do książki „Dzieje zaścianku szlacheckiego Wysokiny” wójt gminy Zbuczyn Tomasz Hapunowicz zastrzega, iż publikacja nie jest monografią w dosłownym znaczeniu tego słowa, ale też nie taki - jak pisze - był zamysł autora. Tekst jest pozbawiony dystansu cechującego prace naukowe, choć jego niewątpliwą zaletą są przypisy - odnośniki do fachowych opracowań - zwłaszcza w części poświęconej historii wczesnośredniowiecznego osadnictwa. Książka M. Kalickiego ma charakter domowej kroniki przy założeniu, iż hasło „dom” rozszerzymy na rodzinną miejscowość i sąsiedztwo piszącego; słowem: małą ojczyznę tak bliską i kochaną, że stanowiącą Ľródło inspiracji do twórczych poszukiwań autora już od ponad 20 lat.
- 07 Dec 2017
- Uncategorized
- 1213 Reads
- 0 Comments
Hektary. Kawaler do wzięcia. 6 stycznia 1980 roku w tygodniku „RAZEM” Nr 1(174) ukazał się artykuł pani redaktor Aliny Niedzielskiej. „Hektary samotności” Ostatnia kandydatka na żonę, gdy przyznał się, że ma cztery krowy, odprawiła go z miejsca: A dój je sam- powiedziała oburzona. - Jakbyś miał jedną, to jeszcze, ale cztery ? Poszukaj sobie głupiej.
Page 1 of 2: 12
Continue Reading